Przeładował swojego glocka trzymając go twardo w dłoniach.
Ten ostatni raz z resztką dumy spojrzał w lustro, obok zdjęcie rodziny, której już nie miał.
Zęby delikatnie zaciśnięte, w oczach spokój duszy.
Ubrał marynarkę wsunął broń za pasek .
Po raz ostatni zamknął swego domu drzwi.
Na ulicy jak co dzień ludzi tłum, skierował oczy w stronę rynku.
Na nim już partyjny wiec, sztuczne uśmiechy i wymuszone brawa.
Zbliżył się do mównicy ile tylko mógł, już nie ogarniał go strach.
Wyciągnął broń, oddał jeden a potem drugi strzał, trzeci już nie zdążył paść.
Wokoło histerii krzyk, ciepła krew spłynęła po dłoniach gdy padał na kolana, wiedział że to jego zemsty dzień.
Ten ostatni raz z resztką dumy spojrzał w lustro, obok zdjęcie rodziny, której już nie miał.
Zęby delikatnie zaciśnięte, w oczach spokój duszy.
Ubrał marynarkę wsunął broń za pasek .
Po raz ostatni zamknął swego domu drzwi.
Na ulicy jak co dzień ludzi tłum, skierował oczy w stronę rynku.
Na nim już partyjny wiec, sztuczne uśmiechy i wymuszone brawa.
Zbliżył się do mównicy ile tylko mógł, już nie ogarniał go strach.
Wyciągnął broń, oddał jeden a potem drugi strzał, trzeci już nie zdążył paść.
Wokoło histerii krzyk, ciepła krew spłynęła po dłoniach gdy padał na kolana, wiedział że to jego zemsty dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz